... ... Terenówką po Sycylii – cz. 7: Corleone, miasto mafii? – Podróżować to żyć
27 września, 2024

Podróżować to żyć

Mój blog o podróżowaniu.

Terenówką po Sycylii – cz. 7: Corleone, miasto mafii?

Corleone kojarzy się większości z mafią. W przypięciu łatki "mafijnego miasteczka" pomogła również saga "Ojciec Chrzestny", gdzie mafijna rodzina nosi nazwisko Corleone właśnie. Miasto dźwiga piętno swej niechlubnej przeszłości, ponieważ z tego terenu pochodzi wielu członków XX-wiecznej sycylijskiej mafii. Jakie jest dzisiejsze Corleone?

Rano obudził nas harmider za oknem. No cóż, zaparkowaliśmy na parkingu tuż przy zejściu na plażę. Niby z dala od zabudowań, jednak ewidentnie złaknieni słońca i piasku plażowicze zaczęli nadciągać o poranku.

Tuż obok nas zaparkował pan, który zapewne postawił sobie za cel dzisiejszego dnia zbudowanie skalniaczka, bowiem nosił z plaży worki z kamieniami. Tak, czy owak, miejsce na nocleg zdecydowanie polecamy: Lokalizacja. Widok po przebudzeniu również niczego sobie. A plażowicze ewidentnie nie byli zainteresowani nami, gramolącymi się z auta.

Ruszyliśmy w poszukiwaniu jakiejś przyjemnej kawiarenki. Obraliśmy trasę wzdłuż wybrzeża, mając na celu ostatecznie zboczyć w głąb wyspy w kierunku Corleone. „Miasto mafii” miało być jednak uwieńczeniem niespiesznej podróży tego dnia.

Zatrzymaliśmy się w bardzo urokliwej miejscowości Marina di Palma. Plan był taki: cappuccino i jakaś przekąska, potem chwila na plaży (albo na odwrót) i ruszamy dalej. Woda kusiła a słońce przygrzewało tego dnia wyjątkowo mocno. Poszliśmy na plażę. Bardzo przyjemne miejsce tym bardziej, że udało się nam rozłożyć w cieniu palmy. W dodatkowy zachwyt wprawiła nas obecność prysznica. Nasz turystyczny spisywał się nie do końca tak, jak tego oczekiwaliśmy… Albo inaczej – mieliśmy zbyt duże oczekiwania w stosunku do prysznica za 42 zł.

Chwila na kąpiel, potem prysznic. Za 0,50 Euro można było uświadczyć kilku minut kąpieli. Poszliśmy na cappuccino. Przy okazji, zaintrygowani popularnością, jaką w tej kawiarence cieszyły się lody w bułce, stwierdziliśmy, że to jest to, czym będziemy się posilać na śniadanie. Lody nas nie zawiodły. To było niebo w gębie! Zdecydowanie polecamy.

Niespiesznie ruszyliśmy dalej. Droga wiodąca przez wzgórza była naprawdę przyjemna. Krajobraz wyspy zmieniał się z kilometra na kilometr. Dojechaliśmy do Miraclea Minoa i tam postanowiliśmy zrobić sobie kolejny postój. Odkryliśmy bowiem… plażę tuż przy iglastym lesie. Szum wody, zapach drzew, dający ukojenie cień – to było to, czego nam było trzeba. Michał rozłożył się na ręczniku i uciął sobie drzemkę, a ja wsłuchiwałam się w odgłosy lasu i radosne okrzyki plażowiczów.

W końcu nadszedł moment, by ruszyć dalej – już w kierunku Corleone. Nie zamierzaliśmy tam spędzać całego dnia, toteż wizja dotarcia późnym popołudniem całkowicie nas satysfakcjonowała.

Podczas tej podróży przekonaliśmy się, jak różnorodny i zmienny jest krajobraz Sycylii. Sycylia ma góry, rzeki i lasy. Pomimo, że był środek lata, podczas kilku godzin potrafiliśmy uświadczyć zarówno błękitnego nieba i słońca, jak i burzy z ulewą i tęczą. Z zachwytem chłonęliśmy zmysłami te cuda natury, by w końcu dotrzeć do granic Corleone.

Miasteczko mafii – Corleone

Nazwa miasteczka kojarzy się większości z jednym – z mafią. I taki obraz przylgnął do Corleone na dobre. Oczywiście, pomógł mu w tym kinowy klasyk: Ojciec Chrzestny. I choć akcja filmu wcale nie była kręcona w sycylijskim Corleone, to choćby nazwisko mafijnej rodziny do niego nawiązuje. I tak łatka „miasteczka mafii” jeszcze przez długi czas nie będzie chciała się odkleić. Ojciec Chrzestny to jest bowiem kino, które nie starzeje się pomimo upływu lat.

Wiele scen do filmu kręconych było w Savoca. To ono zagrało filmowe Corleone. Jak jednak być na Sycylii i nie zajrzeć do miejsca, które stało się inspiracją? To w Corleone bowiem urodziło się wielu prawdziwych członków sycylijskiej mafii, którzy walczyli, nieraz krwawo, o przywileje swoich rodzin w XX wieku. O tym jednak za chwilę.

Oczywiście, zrobiliśmy sobie standardową fotkę z nazwą miasteczka i ruszyliśmy dalej. Wąskie uliczki, ładny punkt widokowy, z którego można uchwycić piękną panoramę. Ani śladu turystów, za to kilku mieszkańców siedzących na ławeczkach, leniwie się nam przyglądających. Sprawiali wrażenie, jakby mieli zaraz zasnąć w tej ciszy, która aż dzwoniła w uszach. Od czasu do czasu szczeknął pies. Nic, co kojarzyłoby się z mafią. A naprawdę ona kiedyś tu była.

W XX wieku Corleone stało się domem dla wielu gangsterów, którzy toczyli między sobą walkę o władzę mafijną. Mowa tu o: Michele Navarra, Luciano Leggio, Bernardo Provenzano (ten został oskarżony o 127 morderstw i był poszukiwany przez 43 lata!), Salvatore (Toto) Riina i jego szwagrach Calogero i Leoluca Bagarella. Nawet burmistrz Palermo, Vito Ciancimino, urodził się w Corleone.

Osoby bliżej zainteresowane historią sycylijskiej mafii mogą odwiedzić lokalne muzeum mafii, które mieści się w miasteczku. Tam można poznać dokumentację potwierdzającą jej istnienie oraz działania podejmowane przeciwko niej.

Obecnie Corleone to jedno z wielu sycylijskich miasteczek, o które można zahaczyć tak po drodze. Zdecydowanie nie mielibyśmy co tam robić przez kilka dni. Po wielkich gangsterach nie zostało tam już śladu.

I dobrze. Ten rozdział historii, choć pewnie jeszcze długo będzie kojarzony z Corleone, warto zamknąć na dobre, a mieszkańcom dać się odciąć od niechlubnej przeszłości.