Z Lizbony ruszyliśmy dalej, w głąb kraju. Ileż można siedzieć w jednym miejscu, skoro droga wzywa? Wynajęliśmy samochód i mknęliśmy pośród zielonych pól ku przygodzie. Naszym celem było Marvão. Dystans pomiędzy Lizboną a Marvão wynosi około 240 km. Po drodze chcieliśmy odwiedzić Sintrę oraz znajdujący się w niej Pałac Pena.
O tym, jak nie zwiedziliśmy Pałacu Pena
Bilet do Pałacu Pena kupuje się online, na konkretną godzinę. Tak też zrobiliśmy. Jako nabierający dopiero doświadczenia w podróżach z niemowlakiem, wzięliśmy jednak zbyt mały zapas czasu na pobudkę, ogarnięcie Hani, odebranie samochodu z wypożyczalni i dojazd.
Mimo, że wiedzieliśmy, ze jesteśmy już spóźnieni, jechaliśmy twardo w kierunku pałacu licząc na wyrozumiałość organizatorów oraz wolne miejsca w kolejnej turze zwiedzających. Będąc już prawie u celu zobaczyliśmy machającego do nas gościa na środku drogi. Zostaliśmy życzliwie poinformowani, że dalszy przejazd samochodem nie jest możliwy, że możemy zaparkować na poboczu, a dalej skorzystać z podwózki za 15 Euro/ osobę. Możemy też dalej pójść na piechotę (mapy Google pokazywały około 40 minut trasy pod górkę), lecz w takiej sytuacji auta nie możemy zostawić na poboczu, tylko musimy zjechać w dół do miasta.
Szybko przeliczyliśmy, że opłata 60 Euro (Hania miała być podwieziona za darmo) za to, by odbić się od bramy zamku (przecież nasza kolejka już minęła i nie wiadomo, czy nas wpuszczą), nie ma najmniejszego sensu. Droga z miasta pod górkę byłaby samą przyjemnością, choćby z Hanią miała trwać 1,5 godziny, gdybyśmy tylko wiedzieli, że zwiedzimy zamek. Koniec końców, odpuściliśmy. Mieliśmy przed sobą jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia, że nie warto było marnować czasu.
No cóż, była to dla nas nauczka, by lepiej planować kolejne atrakcje. Nie możemy zapominać, że jesteśmy we trójkę, a maleństwo bywa nieprzewidywalne.
Agroturystyka w Foros de Salvaterra
Ruszyliśmy w kierunku Marvão, zachwycając oczy mijanym krajobrazem. Zaplanowaliśmy po drodze nocleg w miasteczku Foros de Salvaterra. Obiekt noclegowy to niewielkie gospodarstwo domowe, gdzie przemiła gospodyni wynajmuje domki, składające się z dwóch sypialni, kuchni oraz łazienki.
Zostaliśmy poczęstowani świeżo zerwanymi z drzewa mandarynkami, a Hania cieszyła się na widok kur oraz gęsi. Szczerze polecamy tę miejscówkę za: ciszę i spokój, sielsko-wiejski klimat oraz życzliwość gospodyni. Nie omieszkaliśmy po drodze kupić dorsza, by samodzielnie przyrządzić go sobie na kolację. Mieliśmy ochotę na Bacalhau, czyli solonego i suszonego dorsza, który sprzedawany jest w formie ogromnych rybich płatów na portugalskich targach i w sklepach… Nie mielibyśmy jednak czasu na namoczenie go. Zdecydowaliśmy się więc na kawałek świeżego. Link do obiektu: Casinha Robusto.
Skoro świt ruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem w końcu było Marvão. Na Marvão przeznaczyliśmy sobie cały kolejny dzień, a nocleg mieliśmy w położonym nieopodal Portalegre. Tam też spędziliśmy popołudnie włócząc się po uliczkach miasta.
Portalegre
Legenda głosi, że tereny Portalegre związane są z mroczną historią. Cofamy się wyobraźnią do XII wieku p.n.e. Córka Lisiasa, Maia, została porwana przez włóczęgę o imieniu Dolme. Lísias desperacko szukał Mai, aż ostatecznie znalazł ją martwą w pobliżu strumienia. Historia kończy się tym, że ojciec umiera ze szczęścia mając wizję, że córka wyciąga do niego ramiona.
Oczywiście, jest to tylko legenda. Najwcześniejsze udokumentowane wzmianki o istnieniu Portalegre pochodzą z czasów panowania króla Dom Alfonsa III, który przyznał mu w 1259 roku status miasta, czyniąc stolicą nowej autonomicznej gminy. Portalegre jest zatem stolicą gminy o tej samej nazwie.
Portalegre leży na jednym ze zboczy Serra de São Mamede, pasma górskiego z różnorodną fauną i florą, którego część została obecnie uznana za park przyrodniczy. Cudowną okolicę można podziwiać z murów miasta, lecz można też zachłysnąć się wręcz naturą, wybierając na spacer po wyznaczonych szlakach. Strategiczne położenie miasta w pobliżu granicy z Hiszpanią miało ogromne znaczenie dla obrony narodowej przez całe średniowiecze.
Miasto rozkwitło po okresie renesansu. Dowodem na to są liczne budynki w stylu barokowym w historycznym centrum, co czyni Portalegre uroczym miejscem na spacery. I, choć Portalegre i jego okolica niewątpliwie zachwyci miłośników natury, jego zabytki dodają regionowi dodatkowego uroku. Przez całą swoją bogatą historię Portalegre było kształtowane przez budowniczych różnych wieków, pozostawiających za sobą szlak architektonicznych cudów, które szepczą opowieści o przeszłości.
Przybywając tutaj warto po prostu powłóczyć się po brukowanych uliczkach, słuchając szumu wiatru. Warto zapomnieć się na chwilę, wziąć głęboki wdech i nacieszyć oczy charakterystyczną dla Portugalii zabudową z bielonymi budynkami o żółtych akcentach. Warto zatrzymać się przy murach i chłonąć piękno natury otaczającej miasto położone na wzgórzu.
Portalegre – gdzie spać?
To był zdecydowanie jeden z najfajniejszych obiektów, w jakich nocowaliśmy. Bardzo komfortowy domek z sypialnią, łazienką i salonem z kuchnią. Do tego w cenie smaczne śniadanie. Obiekt położony jest w zielonej, spokojnej okolicy – otoczony polami i lasami. Byliśmy zachwyceni! Ten obiekt to Quinta da Dourada.
Marvão
Rano, komfortowo wyspani, więc wypoczęci, ruszyliśmy w kierunku oddalonego o 21 km Marvão.
Położona na wielkiej granitowej skarpie, na wysokości 867 metrów n.p.m., z pięknymi widokami na rozległe równiny regionu Alentejo, otoczona murami wioska Marvão jest miejscem wyjątkowo urokliwym. Ze względu na swoje położenie, Marvão nazywane jest orlim gniazdem ukrytym wśród wzgórz.
Mury z XIII wieku są praktycznie nienaruszone, a dostęp do wioski prowadzi przez wąskie średniowieczne przejście. Strome, brukowane ulice wiją się wśród bielonych, ozdobionych kwiatami domów z balkonami z kutego żelaza.
Głównym obiektem tej uroczej wioski z pocztówek jest stary zamek, który wydaje się wyrastać z żywej skały, na której jest zbudowany. Usytuowane na granitowym cokole, jego ściany zapewniają zapierające dech w piersiach 360-stopniowe widoki na tę niezwykle malowniczą część Portugalii.
Pomimo faktu, że zarówno średniowieczne miasto, jak i otaczający je niesamowity park przyrodniczy, od 2000 roku ubiegają się o wpisanie na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, UNESCO wydaje się niechętne nadaniu miastu tego przywileju.
Castelo de Vide
Zamek. A dookoła niego miasto z białymi domami i brukowanymi ulicami. Castelo de Vide znajduje się w odległości kilkunastu kilometrów od Marvão i warto zajrzeć tu choćby „przelotem”.
Na północnym zboczu, pomiędzy zamkiem a fontanną miejską, znajduje się szereg wąskich uliczek wyznaczających granice historycznego obszaru znanego jako dzielnica żydowska. Dzielnica żydowska w Castelo de Vide to jeden z najważniejszych przykładów obecności Żydów w Portugalii, którego początki sięgają XIII wieku. Ciekawostka: Znajduje się tu jeden z najlepiej zachowanych obszarów żydowskich w Portugalii.
Najlepszym sposobem, aby docenić szczególny średniowieczny urok miasta, jest spacer w górę i w dół po tych stromych, wąskich uliczkach. My odwiedziliśmy to miejsce późnym popołudniem i trafiliśmy na cudowny zachód słońca – złote refleksy odbijające się od budynków białych domów sprawiały niesamowite wrażenie.
Castelo de Vide zawsze słynęło z bogatych zasobów naturalnych, w szczególności z gorących źródeł, których wody mają podobno wspaniałe właściwości lecznicze. Znajduje się tu kilka fontann, z których najbardziej znane to Fonte da Vila i Fonte da Mealhada. Mówi się, że każdy, kto napije się wody z Fonte da Mealhada, pewnego dnia wróci do Castelo de Vide, aby wziąć ślub.
Północne Alentejo
Wizytę w północnej części regionu Alentejo można przeciągać w nieskończoność. Region to istne skupisko miasteczek, z których każde ma swoją własną historię do opowiedzenia. My musieliśmy powoli kierować się w stronę Lizbony. Postanowiliśmy po drodze odwiedzić jeszcze Evorę. Tam też mieliśmy kolejny nocleg. Tym razem spaliśmy na kempingu: Parque de Campismo Orbitur Evora. Przytulne domki z mały aneksem kuchennym oraz sypialnią to wszystko, czego nam do szczęścia było potrzeba.
Evora
Najlepszym sposobem na zobaczenie miasta jest spacer po wąskich uliczkach wypełnionych białymi domami, odkrywanie po drodze zabytków i szczegółów, które ukazują historię Evory i jej bogate dziedzictwo.
Początki miasta sięgają czasów rzymskich. W XV wieku Evora została wybrana przez królów Portugalii na swoją rezydencję, co przyczyniło się do jej rozwoju i znaczenia kulturowego na następne stulecia. Długa historia Évory i jej świetnie zachowane centrum miejskie, typowe dla XVI-XVIII wieku, doprowadziło UNESCO do wpisania miasta na Listę Światowego Dziedzictwa.
Co zobaczyć w Evora?
Templo Romano Évora – świątynia rzymska, zbudowana około 2000 lat temu, jest jednym z symboli Évory i jedną z najważniejszych ruin historycznych w kraju.
Jej powstanie datowane jest na I wiek, czyli epokę panowania cesarza Augusta. Pierwotnie uważano, że była ona poświęcona kultowi Diany. Z tego powodu przez długi czas nazywano ją Świątynią Diany. Ostatecznie jednak badania archeologiczne wskazują na to, że poświęcona była kultowi cesarza.
Catedral de Évora – ta potężna XIII-wieczna katedra jest uważana za najwspanialszą gotycką budowlę w Portugalii i świadczy o średniowiecznym znaczeniu Evory. Warto wspiąć się na dach, by cieszyć oko panoramą na miasto.
Capela dos Ossos (Kaplica Kości) to jeden z najbardziej unikalnych budynków sakralnych w Evorze, jeśli nie w całej Portugalii. W tej małej kaplicy, która niegdyś była częścią klasztoru franciszkanów, znajdują się kości ponad 5000 szkieletów ekshumowanych w XVI wieku z pięciu miejskich cmentarzy.
Kaplica została zbudowana w XVII wieku z inicjatywy trzech franciszkanów. Oto krótka historia…
W XVI wieku w mieście było prawie 42 cmentarzy klasztornych, które zajmowały zbyt dużo miejsca. Nie chcąc potępiać dusz pochowanych tam osób, mnisi postanowili zbudować kaplicę i przenieść kości.
Jednak zamiast trzymać kości za zamkniętymi drzwiami, mnisi uznali, że najlepiej będzie wystawić je na widok publiczny. Uważali, że zapewni to Évorze, miastu znanemu ze swojego bogactwa na początku XVII wieku, idealne miejsce do medytacji nad przemijalnością rzeczy materialnych w obliczu niezaprzeczalnej obecności śmierci. Świadczy o tym prowokujący do myślenia napis umieszczony nad drzwiami kaplicy: „Nós ossos que aqui estamos, pelos vossos esperamos”, co oznacza: „My, kości, jesteśmy tutaj, czekając na wasze”.
Kaplica znajduje się w miejscu, w którym pierwotnie znajdowało się dormitorium mnichów i sala refleksyjna. Do pomieszczenia wpada niewiele naturalnego światła, co nadaje miejscu nieco dramaturgii. Ściany w Kaplicy pokrywają kości i czaszki ludzkie, starannie ułożone – jedna przy drugiej. Jak już wspomniałam, należą do ponad 5000 szkieletów.
W otwartej księdze można przeczytać tekst, który daje do myślenia… zwłaszcza tej w ciągłej gonitwie przez życie…
Dokąd tak się spieszysz, podróżniku?
Zatrzymaj się, nie kontynuuj dalej;
Nie masz większego zmartwienia,
Niż to: to, na którym właśnie skupiasz swój wzrok.
Zastanawiając się, czy faktycznie nie koncentrujemy się za bardzo na pogoni za czymś, wciąż w biegu… ruszyliśmy powoli dalej. Do auta. Postanowiliśmy po drodze jeszcze zahaczyć o megalityczny krąg – to ja lubię takie znaleziska.
Zanim przejdziemy do megalitów, warto jeszcze wspomnieć o produkcji z korka. W Evorze właśnie napotkaliśmy najwięcej produktów tego typu – od torebek, przez podkładki pod kubeczki, po korkowe kapcie. Alentejo to portugalski raj korkowy, ponieważ właśnie tutaj produkuje się ponad połowę całkowitej światowej produkcji korka. O korku będzie odrębny wpis, ponieważ jest to niezwykle ciekawy temat.
Almendres Cromlech
Ruszyliśmy w kierunku Cromeleque dos Almendres, położonego niecałe 20 km od Evory. Miejscami nieco wyboista droga prowadziła nas pośród zielonych pól oraz drzew z usuniętą korą i czerwonym łykiem. To właśnie tzw. lasy korkowe, zwane Montados.
Dojechaliśmy do miejsca docelowego. Kromlech. Na pierwszy rzut oka… kamienie ułożone w kształcie półelipsy. Warto jednak pochylić się nad nimi bliżej, bowiem ich powstanie datuje się na okres neolitu – VI/IV tysiąclecie p.n.e..
Nasz portugalski Cromelech przedstawia sto menhirów (ustawionych pionowo głazów) o różnych kształtach i wymiarach, ułożonych w formację półelipsoidalną, wzdłuż osi wschód-zachód.
Do czasu odkrycia w latach sześćdziesiątych XX wieku większość kamieni upadła na ziemię. Ich obecne położenie opiera się na badaniach archeologicznych prowadzonych w latach 70. i 90. XX wieku. Badania te potwierdziły, że powstanie półelipsy miało miejsce w okresie neolitu, gdzieś pomiędzy VI a IV tysiącleciem p.n.e..
W przeciwieństwie do dolmenów (składających się z dwóch głazów wkopanych pionowo w ziemię i wielkiego płaskiego bloku skalnego, który był na nich ułożony), które pełniły funkcję oznaczenia grobowca, znaczenie i funkcja tych wielkich megalitycznych głazów są nadal przedmiotem dyskusji, pomimo uznania ich sakralnej i symbolicznej natury. Położenie na łagodnym zboczu wyraźnie dominującym nad wschodnim horyzontem, a także równonocna orientacja zdają się potwierdzać zamierzony związek z cyklicznym ruchem Słońca i Księżyca. Umacnia to założenie, że znajdujemy się w miejscu świętym, w którym członkowie ówczesnych wspólnot z regionu gromadziłyby się, aby celebrować wielkie cykle natury.
Będąc myślami jakieś 7000 lat wstecz, poszliśmy jeszcze stanąć u boku 3,5-metrowego Menira dos Almendres, po czym ruszyliśmy w kierunku Lizbony. Ostatnią noc mieliśmy spędzić we wspomnianym już w poprzednim wpisie o Lizbonie fajnym Hotelu Excelsior. Już jutro czekał nas powrót do domu, na Maltę. Jednak powroty są po to, by wspominać i planować kolejne podróże. Gdzie? O tym już niebawem.
Podobne wpisy
Odkrywając Sofię – co warto zobaczyć w stolicy Bułgarii?
Rejs: Ateny – Rodos – Kusadasi – Santorini
Portugalska produkcja z korka, czyli od Dom Perignon po torebki i kapcie