Podróż na Filipiny odbyliśmy w dniach 01.01.2020 (nie ma to jak dobry wskok w Nowy Rok), a zakończyliśmy 14 stycznia. Mieliśmy wrócić dzień wcześniej, ale wybuch wulkanu Taal pokrzyżował nasze plany. Zacznijmy jednak od początku…
Zawsze latamy sami, tym razem jednak skorzystaliśmy z pomocy naszych znajomych: Agaty i Fabiana z biura MiniMax Travel – w kwestii przelotów oraz kilku atrakcji na miejscu. Hotele rezerwowaliśmy sami – zdecydowanie preferujemy mniejsze pensjonaty czy noclegi u gospodarzy od dużych resortów. Lubimy poczuć lokalny klimat i pogawędzić z tubylcami, a i cenowo wychodzi korzystniej. Minus jest taki, że mrówki pod prysznicem nie były rzadkością 🙂 A i wifi czasami było, ale tak jakby go nie było… a nawet bywały momenty bez zasięgu komórkowego (to akurat dobrze nam zrobiło).
Lot mieliśmy z Londynu do Manili z przesiadką w Pekinie – linie Air China. Bilety kupowaliśmy w maju na styczeń (wow, zaszaleliśmy – to pierwsza nasza podróż planowana z tak dużym wyprzedzeniem!), ponieważ skusiły nas ceny lotów za 350 EUR w dwie strony. No żal było nie skorzystać 🙂
Plan podróży wyglądał następująco:
1 styczeń – wylot z Londynu
2 styczeń – transfer w Pekinie i lot do Manili
3 styczeń – lądowanie w Manili i lot do Puerto Princessa (dzień w Puerto Princessa)
4 styczeń – bus z Puerto Princessa do El Nido (po drodze odwiedzamy podziemną rzekę)
4-8 styczeń – pobyt w El Nido
8 styczeń – prom z El Nido do Coron
8-12 styczeń – pobyt w Coron
12 styczeń – lot z Coron do Manili
12 styczeń – Manila
13 styczeń – wylot do Londynu
14 stycznia mieliśmy być już w Londynie
Nasz dalszy plan zakładał przelot z Londynu do Barcelony, spędzenie tam 1,5 dnia, po czym powrót na Maltę – to akurat nie wyszło, ponieważ wulkan napsocił.
Jeśli chodzi o same linie Air China (opinie krążą bardzo zróżnicowane), to w kwestii samolotu, komfortu, jedzenia na pokładzie samolotu, napojów, obsługi podczas lotu – nie mogę nic złego powiedzieć. Ogromny minus natomiast linie zdobyły w zakresie obsługi w sytuacjach kryzysowych, czyli po wybuchu wulkanu w okolicach Manili – o tym rozpisywać się będę pod koniec relacji z podróży.
Co warto zobaczyć na Filipinach?
Filipiny to duży kraj, składający się z ponad 7 tys. wysp. Zdaję sobie sprawę z tego, że podczas naszej podróży zdążyliśmy zwiedzić zaledwie skrawek tego państwa. Niemniej, podpowiem Wam, co warto zobaczyć w tych okolicach, które odwiedziliśmy my. Zapraszam na serię wpisów o tym, co zwiedzić na Filipinach i ile to kosztowało?
- Puerto Princessa, czyli filipińskiej przygody dzień pierwszy
- Podziemna Rzeka, Sabang
- El Nido i island hopping
- Coron, island hopping i Pass Island
- Jedzenie i ceny na Filipinach
- Manila, wulkan i powrót z raju
- Filipiny – informacje praktyczne
- Podsumowanie kosztów
Zapraszam 🙂
Podobne wpisy
Rejs: Ateny – Rodos – Kusadasi – Santorini
Sri Lanka – wiedza bazowa
Filipiny – podsumowanie kosztów