... ... Spacerkiem po Gironie – Podróżować to żyć
28 września, 2024

Podróżować to żyć

Mój blog o podróżowaniu.

Spacerkiem po Gironie

Na zwiedzanie samej Girony przeznaczyliśmy jeden dzień. Zerwaliśmy się z łóżka skoro świt (no, prawie skoro świt, bo około 9:00) i wyruszyliśmy ku przygodzie.

Nie mieliśmy mapy z zaznaczonymi wszystkimi „must see”, „top 10”, ani nawet „top 5”. Stwierdziliśmy, że udajemy się po prostu na niespieszny spacer starymi uliczkami, potem na obiad, a co zobaczymy, to zobaczymy. Tak sobie myślę, że jakbym chciała zobaczyć wszystkie „must see” na świecie, to potrzebowałabym chyba dziesięciu wcieleń… Tym razem postawiliśmy na spontan i zapragnęliśmy chłonąć hiszpańską atmosferę, włóczyć się bez celu, a nie biegać jak antylopa z wywieszonym językiem od punktu A do punktu B.

Zaparkowaliśmy pojazd i tuszyliśmy w kierunku mostku, który miał przeciąć rzekę Onyar i doprowadzić nas do starego miasta. Tu dostaliśmy przedsmak tego, z czego słynie Girona – czyli kolorowych kamieniczek u brzegu rzeki.

Ruszyliśmy dalej. Wchodząc w wąskie, brukowane uliczki, już wiedzieliśmy, że nam się tu spodoba. Włóczenie się pomiędzy budynkami to była właśnie odskocznia, jakiej nam było trzeba. A może by zajrzeć w ten zakamarek? A może w tamten? Przecież nie zawsze trzeba biegać!

To, że starówka w Gironie jest niesamowita, nie muszę pisać. Każdy, kto odwiedzi to miasto, zakocha się w niej bez reszty. Czy jednak wiecie, że owa starówka jest jedną z najlepiej zachowanych w całej Hiszpanii?

Spacerując uliczkami napotykamy średniowieczne budowle oraz pozostałości rzymskie, arabskie i hebrajskie. To właśnie w otoczonej murami części zwanej Força Vella skupiają się szczytowe dzieła jej architektury. Do dziś utrzymały się nawet fragmenty fortecy wzniesionej przez Rzymian w I wieku przed naszą erą! Ogrom historii, nieprawdaż?

Dochodzimy do Katedry Najświętrzej Maryi Panny – chyba nie da się jej nie zauważyć! Przykuwa uwagę mieszanką różnych stylów architektonicznych, budowano ją bowiem przez wieki – a dokładniej od XI do XVIII wieku. W Katedrze znajduje się najszersza gotycka nawa na świecie, o długości 22 metrów.

Uwagę przykuwają również niesamowite gotyckie drzwi od strony południowej! Prawdziwy majstersztyk!

obrazek

Kolejno udajemy się na spacer na mury. Zresztą uliczki dalej nas same wiodą. To jest miejsce, w którym „zgubiliśmy się” na kilka godzin. Spacerując pomiędzy drzewami dającymi delikatny cień, wschłuchując się w świergot ptaków, wręcz straciliśmy poczucie czasu. Jednak było warto!

Tych drzew chyba najbardziej nam na Malcie brakuje, więc chłonęliśmy oczami tę soczystą zieleń pięknie komponującą się z wiekowymi budowlami.

To potężna dawka historii, a jednocześnie tak pięknie zachowana, że aż trudno uwierzyć, iż najstarsze fragmenty zostały wzniesione w I wieku przed naszą erą! Zdecydowanie warto zrobić sobie spacer, i to taki kilkugodzinny, aby poczuć ten klimat.

Z murów można nacieszyć oczy piękną panoramą miasta z majaczącymi w oddali Pirenejami.

Na koniec wędrówki nie może zabraknąć spaceru po Eiffel Bridge – tak, tak, to dzieło tego architekta od wieży w Paryżu. Charakterystyczny, czerwony, a z niego mamy niesamowity widok na wspomnianą już rzekę Onyar i odbijające się w jej wodach kolorowe budynki – to taka wizytówka Girony.

Na pewno jest więcej miejsc, które można zobaczyć w Gironie. My mieliśmy jeden dzień i według nas – to był plan optymalny. Niespieszny, klimatyczny spacerek uwieńczony kolacją przy stoliku wystawionym na deptaku – to było właśnie to, czego pragnęliśmy. Polecam Gironę całym serduchem 🙂

P.S. A gdybym miała jeszcze tam wrócić (choć z reguły nie wraca się do tych samych miejsc), to zostałabym na jedną noc w Gironie. Po to choćby, aby spędzić leniwy wieczór w jednej z knajpek delektując się Sangrią i chłonąc klimat starego miasta po zmroku. Tym razem nie było nam to dane, ponieważ byliśmy zmotoryzowani, a trzeba było wrócić do naszej mieściny.