Robiąc porządek w folderze ze zdjęciami, odnalazłam kilka słonecznych fotek z… Anglii. To natchnęło mnie do zrobienia tego wpisu 🙂 Tak, wiem – „słoneczne fotki z Anglii” mogą brzmieć trochę niewiarygodnie, a jednak. Nawet w tym kraju deszczem ociekającym zdarzają się słoneczne dni, zwłaszcza latem. Bo właśnie na zimowy wieczór proponuję Wam relację z jednodniowego pobytu w Windermere. A właściwie, to był jeden dzień i noc.

Pojechaliśmy późnym popołudniem. Zatrzymaliśmy się na uroczym kempingu Hill of Oaks, położonym nad samym jeziorem Windermere. Miejsce naprawdę fajne, ja dosłownie utonęłam (nie, nie w wodzie) w myślach siedząc na drewnianym pomoście, wpatrzona w cudowny zachód słońca odbijający się w tafli wody.


Popijając miodowe piwo (moje ulubione) mogłabym tak siedzieć godzinami. Tym bardziej, że wieczór był ciepły i nie spadła ani kropla deszczu. Później grill, kąpiel i od rana ruszaliśmy na podbój miasteczka Windermere.
Pogoda była niesamowita! Jakieś 25 stopni i pełne słońce! Winderemere jest naprawdę malowniczym miasteczkiem, które przyciąga rzesze turystów, a w taką pogodę… możecie wyobrazić sobie, co się działo! Parkingi pełne, knajpki pełne, ba… chodniki pełne! Nie przesadzę, jeśli powiem, że miejsca parkingowego szukaliśmy ponad pół godziny.
Co takiego jest w Windermere, że stało się tak popularne? Otóż miasteczko położone jest nad największym (17 km długości i 1,6 km szerokości) w całej Krainie Jezior (dla Anglików Lake District) jeziorem o tej samej co miasto nazwie. A właściwie, to wszyscy tak myślą i tak się już utarło. A drobny szczegół jest taki, że miasteczko Windermere znajduje się w odległości ok 2 km od jeziora, a słynny, tak bardzo oblegany, deptak nad jeziorem należy do miasteczka Bowness-on-Windermere.



Miasteczko ma swój klimat. Wąskie uliczki z knajpkami na każdym kroku, kolorowe klomby i zielona trawa, na której można nawet uciąć sobie poobiednią drzemkę – to wszystko sprawia, że można się tam poczuć jak w letnim kurorcie. No i to jezioro… pełne łódek, stateczków, wszędobylskich kaczek i łabędzi!



Można wynająć sobie drewnianą łódeczkę lub skorzystać z oferty tamtejszych przewoźników i popłynąć statkiem na kilkugodzinny rejs dookoła jeziora. Wybór rejsów jest spory i każdy może wybrać coś na miarę własnego czasu i portfela.



Dla mieszkańców Anglii jest to naprawdę fajne miejsce na krótki, jednodniowy wypad przy sprzyjającej pogodzie. Według mnie… jest to miejsce naprawdę ładne, aczkolwiek trochę przereklamowane, a – co za tym idzie – zbyt tłoczne. Byłam, nie żałuję, polecam tym, którzy są w pobliżu, niekoniecznie na specjalnie organizowany wyjazd z Polski. Choć teraz, patrząc na ciemne chmury za oknem, z rozrzewnieniem wspominam ten słoneczny dzień nad jeziorem Windermere…
Podobne wpisy
Odkrywając Sofię – co warto zobaczyć w stolicy Bułgarii?
Rejs: Ateny – Rodos – Kusadasi – Santorini
Portugalska produkcja z korka, czyli od Dom Perignon po torebki i kapcie