Dzisiaj krótko o Porto Torres. Dlaczego krótko? Bo miejsce to jest tak piękne, że komentarz jest zbędny.
Wybraliśmy się tam w pewien ciepły, słoneczny poranek. W nocy padał deszcz, więc obawialiśmy się, że podczas podróży może nas złapać ulewa, ale postanowiliśmy nie wywoływać wilka z lasu i dziarsko ruszyliśmy w stronę miasteczka. Na miejscu przywitały nas kolorowe, wesołe domy mieszkańców.
Nasze kroki skierowaliśmy w stronę wybrzeża.
Następnie ruszyliśmy przed siebie, podziwiając coraz to piękniejszy krajobraz. Oczom naszym ukazywały się zatopione w morzu skały, a poszarpana, skalista linia brzegowa majaczyła z daleka.
Wybrzeże przybrało kształty wysuniętych w stronę wody skalistych języków.
Wędrując jego brzegiem trafialiśmy na wyludnione zatoczki, które zdawały się zapraszać do kąpieli. Niestety nie skorzystaliśmy z powodu niesprzyjających kąpieli warunków atmosferycznych 🙂
Wspaniale współgrała z wybrzeżem niesamowicie zielona roślinność, jaką można zaobserwować zaledwie kilkanaście metrów wgłąb lądu. Na tle błękitnej wody i w towarzystwie skał prezentowała się rajsko.
Ogólnie miasteczko sprawia wrażenie niezwykle zadbanego, raczej spokojnego. Z pewnością w sezonie każdy podróżnik marzący o spokoju, cichych, pięknych zatoczkach w otoczeniu skał i zieleni znajdzie tu ukojenie dla swojego umysłu.