... ... Terenówką po Sycylii – cz. 2: Syrakuzy – Podróżować to żyć
27 września, 2024

Podróżować to żyć

Mój blog o podróżowaniu.

Terenówką po Sycylii – cz. 2: Syrakuzy

Uważane za jedno z najpiękniejszych miast na Sycylii, gdzie o mitologię i starożytność można potknąć się na każdym kroku. Jakie wrażenie sprawiło na nas? O Syrakuzach subiektywnie.

Syrakuzy to miasto przepełnione historią i mitologią. Założone w 734 roku p.n.e. przed przybyszy z Koryntu stało się potęgą Morza Śródziemnego. Potęga owa wynikała ze strategicznego położenia na szlaku handlowym. Miasto, najludniejsze na całej Sycylii, okrzyknięto mianem głównego miasta tzw. Wielkiej Grecji (jak określano Sycylię wraz z południową częścią Półwyspu Apenińskiego).

To tutaj żył, tworzył i zmarł słynny grecki matematyk i filozof Archimedes. To tutaj przebywał grecki filozof Platon, tragediopisarz Ajschylos (uważany za twórcę tragedii greckiej) czy grecki komediopisarz Epicharm. Takich sław było więcej, nie o tym jednak ma być ten wpis.

Syrakuzy uważane są za jedno z najpiękniejszych sycylijskich miast. Czy tak jest? Z pewnością nie można odmówić mu klimatu, autentyczności i oczywistego piękna. Osąd w kwestii „naj” pozostawiamy jednak każdemu z Was. Jedno jest pewne – to nie jest miasto, do którego można wpaść i wypaść. Warto zostać tutaj na noc i poczuć jego klimat zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy. I nie mówię tutaj o odwiedzeniu wszelkich muzeów czy kościołów. My też tego nie zrobiliśmy. Warto to miasto niespiesznie zwiedzić i… posmakować.

Zacznijmy od smakowania. Do Syrakuz przybyliśmy późnym popołudniem. Zaparkowaliśmy Dziadka Nissana na poboczu w Ortigii i udaliśmy się na szybką kąpiel w morzu. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, wybraliśmy się na spacer uliczkami miast.

Kilka słów o Ortigii

Ortigia to niewielka (długa na 1 km i szeroka na 0,5 km) wyspa, połączona z lądem dwoma mostami. W całości należy do Syrakuz i jest uważana za jej „serce”. To tutaj znajduje się Stare Miasto. Nazwa pochodzi prawdopodobnie od starogreckiego słowa “ortyx”, oznaczającego przepiórkę. Możliwe, że dawniej na tym terenie znajdowały się siedliska tychże ptaków. Ortigia została wpisana w 2002 roku na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Spacerując po Ortigii warto się po prostu w gąszczu tych uliczek zgubić. Jak w każdym południowym miasteczku, życie rozkwita tutaj po zmroku. Sycylijczycy tłumnie opuszczają swoje domy. To czas spotkań z rodziną, z przyjaciółmi. Okoliczne restauracje pękają w szwach, a ulice rozbrzmiewają radosnym śmiechem. Zewsząd dochodzi zapach przyrządzanych potraw. Tak, to jest idealny moment na przekąskę.

Byliśmy głodni jak wilki. W końcu wyruszyliśmy z Malty ciemną nocą, prom mieliśmy o świcie, a prosto z promu pojechaliśmy odwiedzić Pentalica… Kto jeszcze nie czytał o tej nekropolii, to zapraszam: Terenówką po Sycylii – cz. 1: Necropolis of Pantalica. No, ale wracając do jedzonka. Przysiedliśmy w jednej z okolicznych restauracji: A Putia i wystawiliśmy nasze podniebienia na sycylijską ucztę. Porcje bardzo godziwe. Zamówiliśmy talerz przystawek, który ostatecznie okazał się trzema oddzielnymi talerzami, na których zagościły: sery i mięsa, warzywa oraz ryby i owoce morza. Danie główne, czyli dla mnie tuńczyk z pistacjami, a dla Michała baranina – rozpływało się w ustach. No dobra, ja bym trochę bardziej podpiekła tego tuńczyka, ale Michał wyśpiewywał peany na jego cześć. Zdecydowanie warto polecić to miejsce. Ceny też bardzo dobre. Najdroższa była baranina i kosztowała 14 Euro.

Najedzeni i uśmiechnięci ruszyliśmy dalej. Zapachy dalej kusiły. Tutaj nawołują na cannoli, tutaj gość przygotowuje orzeszki w karmelu, a tutaj jedzą pizzę. Gdyby nie ograniczona pojemność mojego żołądka, wyszłabym tego wieczora jakieś 10 kg grubsza. Jakim cudem Włosi są tacy szczupli? 🙂

Za rogiem wyłonił się lokalny bazarek z ceramiką, torebkami, ubraniami oraz wyrobami z lawy wulkanicznej. Wszędzie magnesy na lodówki i wszelkiej maści durnostójki. To akurat stricte pod turystów.

Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę, pooglądaliśmy pana z pacynką Pinokio na sznurkach i udaliśmy się w kierunku Dziadka Nissana. Czas spać, padaliśmy z nóg. A jutro w planie był Park Archeologiczny.

Park Archeologiczny w Syrakuzach

Na Sycylii nie można rozpocząć dnia bez cappuccino. Udaliśmy się w tym celu do pobliskiej kawiarenki. Jako, że facet głodny, to facet zły, postanowiłam nakarmić odpowiednio Michała przed zwiedzaniem. Nie zdziwiło nas, że byliśmy w kawiarni jedynymi, którzy na śniadanie zamiast croissanta wcinali panini. No cóż, ja nie jestem fanką śniadania na słodko, a Michał to już w ogóle…

Po kawie wjechał jeszcze sok pomarańczowy, po czym zwarci i gotowi ruszyliśmy na odkrywanie historii.

Park Archeologiczny w Syrakuzach jest jednym z ważniejszych tego typu obiektów na Sycylii. Do najbardziej znanych obiektów, jakie możemy odwiedzić na jego terenie, bez wątpienia należą: teatr grecki, amfiteatr romański oraz ucho Dionizosa.

Teatr grecki pochodzi z V wieku p.n.e. i jest jednym z największych tego typu obiektów w Europie. Widownia aktualnie może pomieścić 15 tyś. widzów, a dawniej była jeszcze większa. Niestety, została częściowo rozebrana, a kamienie wykorzystano do budowy murów obronnych Ortigii. Miało to miejsce w XVI wieku.

Pędziłam zobaczyć to dzieło, jednak to, co zastałam na miejscu, prawie przyprawiło mnie o atak serca! Kamienne ławy zostały zabudowane!

Rozumiem, że może ma to na celu ochronę zabytku, aktualnie wykorzystywanego zresztą do przedstawień… Jednak według mnie należy gdzieś postawić granicę. Zresztą nie tylko moje rozczarowanie malowało się na twarzy. Zewsząd było słychać przekleństwa w różnych językach wydobywające się z ust zwiedzających. Rozumiem, że obiekt ma pracować, że ludzie chcieliby uczestniczyć w spektaklu odbywającym się akurat w tym miejscu, jednak czy warto aż na taką skalę i kosztem zasłonięcia tak ważnego archeologicznego obiektu? Moim zdaniem nie, jednak może mam zbyt wyidealizowane podejście…

Amfiteatr romański z III wieku p.n.e. został za to zachowany idealnie. Dawniej wykorzystywany do walk gladiatorów i zwierząt, do dzisiaj ma zachowane tunele. Ten obiekt pozostał moim zdecydowanym numerem jeden.

Ucho Dionizosa – grota długa na 65 metrów, słynąca z niebywałej akustyki. Ponoć, dzięki wspomnianej akustyce, władca Syrakuz Dionizjos Starszy miał możliwość podsłuchiwania rozmów więźniów trzymanych w jaskini. Nazwę wymyślił w roku 1586 Caravaggio – tak, dokładnie ten sam Caravaggio, którego obrazy można podziwiać w Konkatedrze Św. Jana w Valletcie, na Malcie. Słynny malarz również część życia spędził w Syrakuzach. W kościele Chiesa di Santa Lucia Alla Badia, tuż przy Piazza del Duomo w Syrakuzach, znajduje się jego obraz: Pochówek św. Łucji.

Wracając do ucha – o akustyce panującej w grocie bardzo łatwo można się przekonać, po prostu wydając okrzyk. My nie musiliśmy tego robić – zrobiła to za nas niezwykle skutecznie gromadka dzieci biegających po grocie.

Moją uwagę przykuła jeszcze Grotta del Salnitro. Nazwa wywodzi się od saletry, której złoża znajdują się na wilgotnych ścianach jaskini. W tym miejscu zauważyliśmy porozkładane nagłośnienie – tam też, z uwagi na dobrą akustykę, odbywają się koncerty.

Ogólne wrażenia: miejsce naprawdę interesujące, warte odwiedzenia, kawał historii zamknięty na tym kawałku terenu. Gdyby nie te drewniane ławki w teatrze greckim, byłabym naprawdę zachwycona. Jednak niesmak pozostał.

Bilet aktualnie kosztuje 15 Euro. Zwiedzenie całości zajęło nam niecałe dwie godziny.

Ortigia w dzień

Wracaliśmy niespiesznie, gubiąc się ponownie (tym razem w dzień) w wąskich, klimatycznych uliczkach Ortigii.

Uwagę przyciąga piękna Fontanna Artemidy. Została wykonana w 1907 roku przez Giulia Moschettiego. Dzieło przedstawia Artemidę – boginię łowów, zwierząt, lasów i gór, która zamienia znajdującą się u jej stóp nimfę Aretuzę w źródło.

Źródło istnieje do tej pory i rośnie w nim… papirus. A dla zainteresowanych – w Ortigii właśnie można odwiedzić muzeum papirusu. Jeszcze kilka ujęć i ruszamy dalej.

Naszym kolejnym celem jest Noto. Nie będziemy jednak jechać autostradami. Będziemy powolutku skradać się wybrzeżem, a nuż natkniemy się na coś ciekawego?

Póki co, natknęliśmy się na mandat za parkowanie. Tak, miejsce dla rezydentów. Niestety z tak wyblakłymi liniami, że nie zauważyliśmy tego. No cóż, trzeba będzie zapłacić. A kwestia parkowania na Sycylii zasługuje na odrębny wpis.