Jeśli chodzi o Stromboli, to dałam ciała na całej linii. Od początku naszej podróży było wiadomo, że lista miejsc do zobaczenia jest dość luźna, ale na Stromboli na pewno popłyniemy. Chcieliśmy go, oczywiście, wkomponować po drodze między Palermo a Taorminą. Nie wiedząc jednak, jak wszystko ułoży się czasowo i kiedy dokładnie będziemy w tym miejscu – biletów na prom nie kupowaliśmy z wyprzedzeniem. No przecież niemożliwe, żeby miało ich zabraknąć!
A jednak… Mając już więcej niż blade pojęcie na temat dnia, w którym będziemy na planowanym odcinku trasy, ochoczo zasiedliśmy do próby rezerwacji biletów. Niestety, ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że bilety na promy już są wyprzedane. I to nawet przy założeniu widełek czasowych +2 dni! Ogarnęła mnie czarna rozpacz, a jednocześnie uświadomiłam sobie, że podróżowanie w sezonie wymaga jednak znienawidzonego przeze mnie planowania z wyprzedzeniem i trzymania się tego planu.
Rozpoczęliśmy poszukiwania alternatywnego sposobu dostania się na Stromboli, czyli wycieczki zorganizowanej. I tu tez pojawił się problem z dostępnością miejsc! Z Milazzo nie było już szans, zdecydowaliśmy się zatem na wycieczkę z Taorminy. Tak, wiem, głupiego robota. Jechać do Taorminy po to, by późnej cofać się autokarem 90 km…
Byliśmy niepocieszeni tym bardziej, że zakładaliśmy noc na Stromboli oraz wieczorny trekking w kierunku krateru. Oczywiście, nie wolno na wulkan wchodzić na własną rękę (dozwolone jest jedynie samodzielne wejście na wysokość 290 m n.p.m.), ale chętnym z pomocą spieszą wycieczki z przewodnikiem, które można wykupić na miejscu (a w sumie to lepiej z wyprzedzeniem, jak już ten prom wykupiony).
No coż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – wykupiliśmy wycieczkę z Taorminy. Statek miał krążyć koło wulkanu po zachodzie słońca, by spragnionym wrażeń turystom umożliwić zobaczenie eksplozji w ciemności. Pocieszaliśmy się, że z morza może nawet lepiej będzie widać…
Stawiliśmy się o umówionej godzinie na miejscu, wpakowali nas do autokaru, zawieźli do Milazzo i… mina nam zrzedła. Statek okazał się turystycznym molochem, który mieści 450 pasażerów. Jako, że z Taorminy dotarliśmy ostatni, wszystkie miejsca (nawet te stojące) na zewnątrz były zajęte, więc przypadło nam w udziale siedzenie pod pokładem, w środkowym rzędzie… a żeby zobaczyć cokolwiek przez okno przydałaby się lornetka.
Gwoździem do trumny był komunikat, że niestety, z uwagi na wiatr (hmmm… jaki wiatr?) nie będzie można zejść na ląd na Stromboli, ale za to wydłużą nam czas w Panarea. O zgrozo! Nie pozostało nic innego, jak napić się piwa. Na statku kosztowało fortunę, więc ostatecznie zadowoliłam się espresso i arancini. A piwo nabyliśmy po zejściu na ląd.
Koniec końców, mieliśmy kilka godzin czasu wolnego w Panarea, która okazała się dość przyjemną wysepką. Wieczorem ruszyliśmy w kierunku Stromboli, gdzie – już po zachodzie słońca – czekaliśmy na eksplozje. Ale o tym za chwilę. Najpierw kilka słów o samych Wyspach Liparyjskich.
Wyspy Liparyjskie
Dawniej nazywane były również Wyspami Eolskimi (od Eola, władcy wiatrów, który – zgodnie z grecką mitologią miał tam siedzibę). Są to wyspy pochodzenia wulkanicznego, usytuowane na Morzu Tyrreńskim, na północ od Sycylii.
W skład archipelagu wchodzi 17 wysp, z czego najbardziej znanych jest 7 największych. Mowa tutaj o: Vulcano, Lipari, Salina, Panarea, Stromboli, Filicudi i Alicudi. Najbliżej wybrzeża Sycylii (25 km) leży Vulcano, a najdalej – 70 km – jest do Stromboli. Zarówno Vulcano, jak i Stromboli, posiadają na swoim terenie czynne wulkany. Łączna powierzchnia wysp wynosi 117 km², z czego największa z nich – Lipari – zajmuje nieco ponad 37 km².
Dawniej (aż od czasów panowania Kartagińczyków, czyli od V wieku) na wyspach znajdowały się kolonie karne, a później obóz koncentracyjny. Aktualnie wyspy żyją praktycznie z ruchu turystycznego, rybołówstwa oraz rolnictwa. Choć brak wody daje w kość, to uprawia się tam winorośl, cytrusy i oliwki.
Typowo wulkaniczny krajobraz wysp charakteryzują spore wypiętrzenia (jak na tak niewielki teren) oraz czarne plaże z kamieniami przypominającymi swoją strukturą pumeks – swoją drogą, z Lipari faktycznie do 2000 roku eksportowano spore ilości pumeksu, jednak Unesco nakazało ograniczenie działalności wydobywczej. Był to jeden z warunków wpisania Wysp na Światową Listę Dziedzictwa.
Panarea
Podczas naszego rejsu mieliśmy kilka godzin postoju na wyspie Panarea. Uchodzi ona za najładniejszą, ale też najbardziej ekskluzywną w całym archipelagu.
Większość obiektów na wyspie skupia się wokół miasta San Pietro na wschodnim wybrzeżu. W San Pietro znajduje się również port, gdzie cumują łodzie kursujące między wyspami. San Pietro urzeka swoimi kwadratowymi, białymi domami z niebieskim okiennicami i mnóstwem kwitnących bugenwilli. Z miasta rozciągają się wspaniałe widoki na wyspę Stromboli i inne wyspy archipelagu. Zwiedzając wyspę najlepiej po prostu udać się na niespieszny spacer i zgubić w malowniczych zaułkach.
Na wyspie znajduje się również kilka szlaków pieszych, wiodących na szczyt wzniesienia. Mając jednak zaledwie kilka godzin czasu wolnego, nie mieliśmy możliwości ich przejścia.
Jak wspominałam, Panarea jest najbardziej elegancką z Wysp Liparyjskich. Stała się wakacyjnym domem wielu arystokratycznych rodzin z Włoch i Europy. Przyciąga również gwiazdy filmowe – ponoć te wyspę upodobały sobie Kate Moss i Urma Thurman.
Po wyspie najlepiej poruszać się pieszo lub elektrycznymi tuk-tukami pełniącymi rolę taksówek. W sierpniu 2022 za 5 Euro kierowcy oferowali podwózki do plaż. Baza noclegowa wyspy to kilka ładnych obiektów >> Gdybyśmy mieli okazję wybrać się w te regiony raz jeszcze, z pewnością spędzilibyśmy noc na jednej z wysp i skorzystali z lokalnego transportu między wyspami – by jeszcze lepiej je poznać i wczuć się w ich klimat.
Niestety, nasz statek już czekał. Postanowiliśmy przybyć na niego nieco wcześniej, by ulokować się na zewnątrz – w końcu głównym celem tej wyprawy miało być oglądanie erupcji Stromboli.
Płynąc w kierunku Stromboli minęliśmy wysepkę Basiluzzo. Ma ona powierzchnię 0,3 km² i jest największą z niezamieszkanych wysp i skał Wysp Liparyjskich. Wybrzeże wyspy jest skaliste, z klifami wpadającymi zjawiskowo do morza. Pośrodku Basiluzzo znajduje się duży, pochyły płaskowyż, który przez wieki był wykorzystywany jako miejsce upraw, pastwisk i sezonowych domów.
Stromboli
Stromboli jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na Ziemi, który wybucha regularnie od 1932 roku. Ponieważ jego erupcje są widoczne w nocy z dużych odległości, określany jest jako „Latarnia Morska morza Śródziemnego”. Jego podstawa zaczyna się ponad 1000 metrów pod powierzchnią Morza Tyrreńskiego i wznosi się na wysokość 924 metrów n.p.m.
Wulkan jest aktywny od kilku tysięcy lat. Jego aktywność w tym czasie była zmienna: od łagodnego wyrzucania gazów, poprzez plucie lawą aż do wybuchowych erupcji. Zapisy z 1907 roku wskazują, że jedna z eksplozji była na tyle silna, aby rozbić okna w wioskach na wyspie. Jednak to rok 1930 zapisał się na kartach historii wulkanu. Erupcja z 11 września 1930 roku jest najbardziej brutalnym i destrukcyjnym wydarzeniem w historycznym zapisie działalności Stromboli. Nie było żadnego wyraźnego ostrzeżenia, z wyjątkiem nieco zwiększonej emisji popiołu na mniej niż dwie godziny przed początkiem wysoce wybuchowej aktywności. W poprzednich miesiącach aktywność była „normalna”. Erupcja trwała mniej niż jeden dzień i spowodowała znaczne szkody oraz kilka ofiar śmiertelnych. Ostatnia erupcja Stromboli rozpoczęła się w 1932 roku i od tego czasu trwa nieprzerwanie.
Pomimo erupcji wulkanu wyspę Stromboli zamieszkuje aktualnie kilkaset osób. Żyzna wulkaniczna gleba na zboczach Stromboli sprzyja uprawie winorośli. Wulkan przyciąga również rzesze turystów.
Ciekawostka: W wulkanologii istnieje specjalny rodzaj erupcji zwany erupcją strombolijską.
Nazwa wywodzi się oczywiście od wulkanu i charakteryzuje się raczej łagodnymi erupcjami (gwałtowne erupcje zdarzają się bardzo rzadko). Erupcje strombolijskie potrafią wyrzucać popiół, lawę czy gazy na wysokość od kilkudziesięciu do kilkuset metrów. W Indeksie Eksplozywności Wulkanicznej, który ma otwartą skalę (maksymalna wielkość odnotowana do tej pory na Ziemi to 8), erupcje strombolijskie są klasyfikowane jako mające wielkość od 1 do 2.
Początkowo wulkan Stromboli znajdował się około 3 km na północny wschód od obecnego szczytu. Jego pierwsze erupcje, sprzed 200 tysięcy lat, są odpowiedzialne za powstanie wyspy Stromboli. Pozostałością dawnej działalności pierwotnego wulkanu jest niewielka wyspa na północny wschód od Stromboli – Strombolicchio. W języku włoskim „Strombolicchio” oznacza „mały Stromboli”. Na szczycie tej skały znajduje się obecnie latarnia morska, do której można się dostać pokonując ponad dwieście stopni.
Stromboli posiada trzy aktywne kratery. Erupcje kraterów są zwykle krótkie, ale gwałtowne. Zwykle wyrzucają lawę oraz popiół kilkaset metrów nad stożek. Aktualnie erupcje odbywają się dość regularnie – co kilkanaście minut!
Wciąż żyjący wulkan jest celem spragnionych owego spektaklu turystów. W zasadzie prawdopodobieństwo, że wulkan nie pokaże swej potęgi podczas rejsu czy trekkingu jest prawie żadne. W okresach wzmożonej aktywności wulkanu, kiedy robi się dość niebezpiecznie, wycieczki zostają oczywiście odwołane.
My popłynęliśmy na spotkanie z potęgą natury. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, statek zatrzymał się, byśmy mogli napawać oczy tym niecodziennym zjawiskiem. Wulkan zionął ogniem kilkakrotnie. Dostaliśmy to, na co cały dzień czekaliśmy. Czy lepiej byłoby spędzić noc na Stromboli i udać się na trekking tak, jak było pierwotnie zakładane? Nie wiem. Los zadecydował za nas.
Dla osób pragnących spędzić noc w towarzystwie ziejącego ogniem wulkanu, dobra i zła wiadomość. Wyspa dysponuje bazą noclegową w postaci kilku obiektów >>, jednak… ceny za dobę są bardzo wysokie. W sierpniu 2022 trzeba było wyłożyć co najmniej 200 Euro. Teraz (końcówka października), jak patrzyłam, można przespać się już za 60 Euro.
Gdzie kupić bilety na wodolot?
Bilety na wodolot m.in. do Stromboli można nabyć tutaj: https://www.libertylines.it
Pamiętajcie, by kupować z wyprzedzeniem. Czas podróży to około 50 minut.
Podobne wpisy
Odkrywając Sofię – co warto zobaczyć w stolicy Bułgarii?
Rejs: Ateny – Rodos – Kusadasi – Santorini
Portugalska produkcja z korka, czyli od Dom Perignon po torebki i kapcie